Gdy słyszysz nazwisko „Neymar”, przed oczami od razu pojawia się wizerunek brazylijskiego magika futbolu – dryblującego z uśmiechem na ustach i ozdobionego co chwilę nową fryzurą. Ale czy zastanawiałeś się kiedyś, kto może być kolejnym piłkarskim geniuszem w tej rodzinie? Poznaj jego następcę – syna, który dopiero zaczyna swoją przygodę z piłką, ale już wzbudza niemałe zainteresowanie. Świat sportu z zaciekawieniem zagląda w przyszłość młodego Daaviego Luccy, bo przecież piłka nożna to u nich chyba dziedziczna choroba – tyle że bardzo zaraźliwa i całkiem… przyjemna.
Kim jest Davi Lucca – następca na piłkarskim tronie?
Davi Lucca da Silva Santos, bo tak brzmi pełne imię syna Neymara, urodził się 24 sierpnia 2011 roku w São Paulo. Jego mama, Carolina Dantas, nie jest celebrytką ani sportsmenką, co czyni ten mariaż jeszcze bardziej… powiedzmy, spontanicznym. Choć Neymar nie był już w związku z Carol przy narodzinach Daviego, oboje postanowili wspólnie dbać o wychowanie syna – i jak na razie wychodzi im to całkiem nieźle. Mimo że chłopiec ma dopiero 12 lat, już krąży wokół niego ciekawość – nie tylko tabloidów, ale i łowców piłkarskich talentów.
Mały, ale wariat – pierwsze kroki na murawie
Nie potrzeba wielu analiz, by stwierdzić, że Davi Lucca odziedziczył zamiłowanie do piłki po swoim ojcu. Na Instagramie Neymar chętnie wrzuca nagrania z synem, grającym w piłkę czy popisującym się żonglerką, której pozazdrościłby niejeden dorosły zawodnik. „Kiedy tata jest twoim trenerem, a plac zabaw twoim boiskiem” – można by powiedzieć. Oczywiście, nikt nie oczekuje od Daviego, że już teraz podpisze kontrakt z PSG (choć fani klubu pewnie by się nie obrazili). Ale jedno jest pewne – chłopak nie odkleja się od futbolówki.
Opieka, styl życia i media społecznościowe – bycie synem Neymara zobowiązuje
Bycie dzieckiem jednej z największych gwiazd światowej piłki to nie lada wyzwanie. Przecież samo nazwisko „Neymar” działa jak magnes, a paparazzi… jak domowe ciasto na muchy. Davi Lucca pojawia się na rozdaniach nagród, przyjęciach organizowanych przez ojca, a jego styl życia bardziej przypomina hollywoodzką gwiazdę niż ucznia podstawówki. Równocześnie Neymar i Carolina starają się chronić prywatność Daviego. Choć jego profil na Instagramie jeszcze nie jest oficjalny, to niektóre fanpage z większą liczbą obserwujących mogłyby zawstydzić zawodowych influencerów. W końcu syn Neymara nie jest zwykłym dzieciakiem z sąsiedztwa.
Nadciąga przyszłość – jaki będzie piłkarski los Daviego?
Kwestia: „czy Davi zostanie piłkarzem?” brzmi dziś trochę jak pytanie: „czy słońce wstanie jutro?”. Większość fanów zakłada, że to tylko kwestia czasu, zanim zobaczymy go w młodzieżowej akademii jakiegoś topowego klubu. Neymar zresztą nieraz wspominał, że zostawia synowi wolną rękę w wyborze ścieżki kariery, ale… przyznał też, że byłoby wspaniale widzieć go kiedyś w koszulce Brazylii, strzelającego gole na Mistrzostwach Świata. Oczywiście, presja jest ogromna. Bo jak tu być „tylko dobrym”, gdy twój tata był jednym z najlepszych? Ale jak pokazuje historia, czasem jabłko nie tylko nie pada daleko od jabłoni – ono przelatuje przez bramkę już w pierwszej minucie meczu!
Publiczność to kocha – czyli magia młodego Luccy
Choć Davi Lucca jeszcze nie podpisał żadnego kontraktu, w oczach fanów już gra na Camp Nou. Internauci szaleją na punkcie jego zdjęć, a kiedy pojawia się obok taty na stadionie, reakcje są bardziej emocjonalne niż po golach Cristiano Ronaldo. Niektórzy twierdzą, że „energia Luccy” to Neymar Jr. wersja 2.0. Czy to już narodziny kolejnej generacji brazylijskiej legendy futbolu? Trudno powiedzieć. Ale pewne jest, że nawet jeśli nie pójdzie w sportowe ślady ojca, świat i tak będzie go obserwował z zapartym tchem. W końcu syn Neymara to nie byle kto.
Podsumowując: Davi Lucca to jeszcze mały piłkarz, ale z ogromnym potencjałem. Ma wszystko, by pójść śladami ojca – od talentu, przez zamiłowanie do futbolu, po niesamowitą charyzmę. Świat z niecierpliwością czeka, co z tego wyrośnie. Czy znowu będziemy mieć brazylijskiego gwiazdora na światowych boiskach? Czas pokaże. Póki co, trzymajmy kciuki, żeby młody miał szansę cieszyć się dzieciństwem – i nie musiał jeszcze podpisywać autografów klasowym kolegom (chociaż… czego się nie robi dla PR-u).